Ta strona używa plików Cookie. Korzystając z tej strony zgadzasz się na umieszczenie tych plików na twoim urządzeniu
Język polskiJęzyk polski
pin ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków
clock

Sekretariat czynny:
9:00 -12:00 | 14:00 -17:30 | 18:00 -19:00

pinclockphonemailmail

ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków

Sekretariat: 9:00 -12:00 | 14:30 -17:30 | 18:00 -19:00

Strona główna

 

up-arrow
07.11.2010

Bóg pragnie pełni życia swoich stworzeń

Bóg pragnie pełni życia swoich stworzeń
homilia – 32. Niedziela Zwykła (C), 7 listopada 2010 r.
2 Mch 7, 1-2.9-14; Ps 17, 1.5-6.8.15; 2 Tes 2,16-3,5; Łk 20, 27-38

Słowo, które dziś, w 32. niedzielę zwykłą, Pan dla nas przygotował, jest Słowem o wielkim dynamizmie, jest Słowem niepokojącym. Dominantą sceny opisanej w pierwszym czytaniu jest dramatyczne wydarzenie męczeństwa siedmiu braci. W Ewangelii słyszymy o dyspucie pomiędzy saduceuszami a Jezusem na temat losu kobiety, która musiała poślubić siedmiu braci. Tak więc, na kartach dzisiejszej liturgii, spotykamy dwie kobiety. Nie znamy imion żadnej z bohaterek dzisiejszych czytań mszalnych, znamy jedynie ich funkcje. Jedna jest matką siedmiu synów, druga jest żoną siedmiu braci. Ewidentnie, w obu czytaniach mamy do czynienia z pewną sztuczką literacką opartą o liczbę „7”. Mamy do czynienia z pewnym napięciem, z pewnym dążeniem ku liczbie „8”, ku ósmemu dniowi. Ósmy dzień to dzień Zmartwychwstania. Powtórzę: znaczący jest fakt, że nie znamy imienia owych dwóch kobiet. To tak, jakby ich tożsamość była określona poprzez osoby, którym służą i dla których żyją. Mamy do czynienia z matką siedmiu synów i żoną siedmiu braci. Z całości dzisiejszego Słowa wyłania się dążenie ku pełni. W obu sytuacjach zaś, [opisanych w dzisiejszym pierwszym czytaniu i w Ewangelii], ukazana jest sytuacja niepełna. W pierwszym czytaniu mowa jest o ludzkim życiu tych siedmiu braci, którzy zostają umęczeni za swoją wiarę. W Ewangelii, w odniesieniu do owej kobiety, która musi poślubić siedmiu braci, jawi się pytanie, co będzie z nią w przyszłym życiu? Oto dążenie ku dopełnieniu, ku wypełnieniu, dążenie ku pełni, której jeszcze nie ma w tym życiu.

Zauważmy, że w dzisiejszych czytaniach mszalnych pojawia się również temat zaświatów, temat zmartwychwstania. W pierwszej scenie ci, którzy zabijają siedmiu braci, najwyraźniej w ogóle nie wierzą w zmartwychwstanie. Natomiast saduceusze, którzy przedstawiają Jezusowi przypadek owej kobiety, [nie tylko nie wierzą w zmartwychwstanie, ale] nawet wyśmiewają się, kpią z hipotezy o przyszłym życiu. Dzisiejsze Słowo ukierunkowuje również nas na temat pełni życia, na temat wypełnienia życia. Pośród rzeczywistości naszego życia, które pozostają niespełnione, niekompletne, doświadczamy w sobie, odkrywamy w sobie to dążenie do octava dies, do ósmego dnia, który w rzeczywistości nie przedstawia potrzeby-wymagania człowieka. Zmartwychwstanie nie oznacza koniecznie i pierwszorzędnie życia, które trwa na zawsze; ale oznacza przede wszystkim życie o bardzo wysokiej jakości, życie o wielkiej intensywności, życie pełne, które właśnie jest życiem Boga. A życie pełne, życie intensywne, życie bogate w żywotność, rodzi się z miłości, jest owocem miłości. Dlatego sedno naszego problemu nie polega na tym, by dziś pytać: czy jest zmartwychwstanie czy też nie ma zmartwychwstania. Jezus, jeśli uważnie posłuchamy, podejmując problem przesuwa akcent. [Odpowiadając na pytanie faryzeuszy Jezus nie mówi o losie owej kobiety, ale mówi o Bogu]. Nie czyni z problemu przedstawionego Mu przez saduceuszy kwestii, która dotyczy po prostu ludzi. Jezus zwraca uwagę, że pełnia życia to pewna prerogatywa, pewna cecha Boga. Bóg, właśnie dlatego że żyje intensywnie, właśnie dlatego że żyje życiem całkowicie pełnym i bogatym w miłość, potrzebuje dawać życie, potrzebuje być Zmartwychwstaniem. Zmartwychwstanie nie jest jedynie naszym oczekiwaniem czy jedynie naszą potrzebą. Zmartwychwstanie jest konsekwencją miłości Boga i życia Boga. W tym sensie [zmartwychwstanie] mówi o potrzebie Boga, by strzec innego życia, by strzec życia innych; mówi o potrzebie Boga, by pozwolić żyć po śmierci biologicznej; mówi o życiu, które stopniowo napełnia się Jego intensywnością życia; mówi o życiu, które wykazuje, które objawia ogrom miłości Boga.

Bóg bowiem przeżywa miłość tak intensywnie, że określa siebie samego w sposób naprawdę szczególny. Nie wiem, czy zauważyliście, że pod koniec dzisiejszego fragmentu Ewangelii pojawia się odwołanie do płonącego krzewu Mojżesza, do owej wielkiej i jednej z pierwszych teofanii. Bóg się objawia i definiuje siebie samego. Jakie imię nadaje sobie Bóg? W jaki sposób Bóg przedstawia się Mojżeszowi? Jezus odwołuje się do tego wydarzenia, by mówić o Bogu żyjących. Jak się określa Bóg? Czy zauważyliście, że nie nadaje sobie imienia, ale [określa siebie odwołując się do imion ludzi. Bóg] mówi o sobie: „Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba”. Zobaczcie! Tożsamość Boga jest określana przez osoby, które On kocha. To fakt miłowania definiuje Boga. Bóg nie ma innego imienia poza imionami stworzeń, które On kocha. To tak jakby stworzenia nadawały imię Bogu. To jest Bóg kogoś. Ta malutka sylaba „di” powtórzona kilka razy (w języku włoskim „Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba” to „Dio di Abramo, Dio di Isacco, Dio di Giacobbe”). W owym „Bóg kogoś” (wł. „Dio di…”) jest zawarty ostateczny motyw zmartwychwstania i sekret wieczności. Sylaba „di” jest krótka jak oddech, ale zawiera nierozerwalną więź. Bóg związał się ze swoimi stworzeniami. Bóg związał się ze swoimi stworzeniami na zawsze. To jest tożsamość Boga. Każdy z nas mógłby teraz kontynuować tę litanię stworzeń, z którymi Bóg się związał: „Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba,…” i powiedzieć: „Dio di Amedeo, Bóg Danuty, itd.”. Każdy może wypowiedzieć tu swoje imię. Bóg należy do tych, których kocha, a oni należą do Boga. To jest Zmartwychwstanie.