Ta strona używa plików Cookie. Korzystając z tej strony zgadzasz się na umieszczenie tych plików na twoim urządzeniu
Język polskiJęzyk polski
pin ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków
clock

Sekretariat czynny:
9:00 -12:00 | 14:00 -17:30 | 18:00 -19:00

pinclockphonemailmail

ul. św Jacka 16, 30-364 Kraków

Sekretariat: 9:00 -12:00 | 14:30 -17:30 | 18:00 -19:00

Strona główna

 

up-arrow

By nie utracić cennej pamięci o Bogu

homilia:  czwartek – 11 lutego 2010
1 Krl 11, 4-13; Mk 7, 24-30

Skoro w życiu króla Salomona było tak dobrze, to dlaczego teraz jest tak źle. Szukając odpowiedzi na to pytanie sięgam po fragment „Zapisków więziennych” kard. Stefana Wyszyńskiego: „Największa nieznana człowieka: serce. Tak wspaniałe, że Bóg o nie zabiega. Tak potężne, że może oprzeć się miłości Wszechmocnego. Tak mdłe, że chwyta je w sieci niejedna słabość. Tak szalone, że może zburzyć wszystko szczęście i wszelki ład. Tak wierne, że nie zdoła go zrazić nawet przewrotna niewierność. Tak naiwne, że idzie na lep każdej słodyczy. Tak pojemne, że pomieści w sobie wszystkie sprzeczności. I to – niemal – w każdym człowieku, i to – niemal w jednym drgnieniu oka…Ale człowiek stokroć wspanialszy, bo zdoła nim rządzić. A Bóg? On jeden zna drogi do najbardziej tajemniczego serca. I dlatego na krzyżu człowiek otworzył Serce Boga, aby poznać Jego ‘zamysły’ - cogitationes” [S. Wyszyński, Zapiski więzienne, Warszawa 1985, s. 75]. Te słowa Prymasa Tysiąclecia zanotowane w dniu 1 czerwca 1954 r. przychodzą mi na myśl, gdy czytam ciąg dalszy historii króla Salomona. Kontynuując "rekolekcje z Salomonem" zadziwić się możemy, a nawet zaszokować, tajemnicą serca człowieka.

Gdybyśmy sięgnęli do początku rozdziału 11 pierwszej Księgi Królewskiej, z którego zaczerpnięte jest pierwsze dzisiejsze czytanie mszalne, dowiedzielibyśmy się, że: „Salomon pokochał też wiele kobiet obcej narodowości, a mianowicie: córkę faraona, Moabitki, Ammonitki, Edomitki, Sydonitki i Chetytki, z narodów, co do których Pan nakazał Izraelitom: Nie łączcie się z nimi, i one niech nie łączą się z wami, bo na pewno zwrócą wasze serca ku swoim bogom. Jednak Salomon z miłości złączył się z nimi, tak że miał - proszę się nie wystraszyć - siedemset żon-księżniczek [książęcego pochodzenia] i trzysta żon drugorzędnych [nałożnic]…” (1 Krl 11, 1-3). Być może podane tu liczby mają znaczenie symboliczne i wskazują na liczny harem Salomona, świadczący o jego dostatku. Jeśli jednak wracam do tych liczb, to dlatego, że uderzyła mnie pewna zbieżność. Pierwszego dnia rekolekcji sięgając po pierwszą Księgę Królewską dowiedzieliśmy się, że „Salomon złożył na owym ołtarzu tysiąc ofiar całopalnych”. Dziś słyszymy o tysiącu żon. Autor natchniony – jakby ze zgrozą – patrzy na ołtarze i sanktuaria budowane ze względu na żony Salomona czczące takie czy inne bóstwa. Uderzający obraz: w młodości tysiąc ofiar całopalnych dla jedynego Boga Jahwe, a na starość tysiąc ołtarzy zbudowanych jakimś bóstwom. W młodości serce scalone, zintegrowane i oddane wyłącznie Bogu, a na starość serce podzielone na tysiąc kawałków, rozrywane w tysiącach kierunków.

Z pewnością Salomon nie zawarł jednego dnia małżeństwa z tysiącem kobiet. Zwróćmy uwagę na proces stopniowego odchodzenia od jedynego Boga: najpierw jedna żona i jeden ołtarzyk dla bóstw, potem druga żona i nieco większy ołtarzyk, potem trzecia i mała „kapliczka”; potem kolejna księżniczka i małe sanktuarium, wszak racja stanu i dobre polityczne relacje z sąsiadami tego się domagają. Potem czwarta, piąta, …, dziesiąta, …, setna, … Jak to się stało, że doszedłeś aż dotąd? – moglibyśmy zapytać patrzą na owe tysiąc miejsc kultu bóstw obcych zbudowanych przez Salomona dla żon. Salomon żyje jakby Boga Jahwe nie było, jakby Bóg nie był Bogiem jedynym. Na początku przyjmuje do wiadomości i toleruje istnienie obcych bóstw, potem akceptuje, a później promuje. Gdy patrzę na tę sytuację przychodzi mi na myśl diagnoza postawiona przez Jana Pawła II w adhortacji apostolskiej Ecclesia in Europa, gdzie kilkakrotnie papież mówi, że wielu Europejczyków, w tym również chrześcijan, żyje jakby Boga nie było:

• „Niepokojąca obojętność religijna tak wielu Europejczyków, znaczna liczba tych, którzy także na naszym kontynencie nie znają jeszcze Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła, i nie zostali dotąd ochrzczeni, a także sekularyzacja szerokich rzesz chrześcijan, którzy myślą, podejmują decyzje i żyją tak, 'jakby Chrystus nie istniał' — wszystko to nie gasi bynajmniej nadziei, ale sprawia, że staje się pokorniejsza i bardziej skłonna do zawierzenia jedynie Bogu. To z Jego miłosierdzia otrzymujemy łaskę i zadanie nawrócenia” (EiE 26).

• „Wielu współczesnych Europejczyków sądzi, że wie, co to jest chrześcijaństwo, ale w rzeczywistości go nie zna. Często nawet podstawy i najbardziej zasadnicze pojęcia chrześcijaństwa nie są już znane. Wielu ochrzczonych żyje tak, jakby Chrystus nie istniał; powtarza się gesty i znaki związane z wiarą, zwłaszcza w praktykach religijnych, ale nie odpowiada im rzeczywista akceptacja treści wiary i przylgnięcie do Osoby Jezusa. Miejsce pewności wielkich prawd wiary u wielu ludzi zajęło niejasne i mało zobowiązujące uczucie religijne; szerzą się różne formy agnostycyzmu i praktycznego ateizmu, które przyczyniają się do pogłębienia rozdźwięku między wiarą a życiem; (…) Wielkie wartości, które w znacznej mierze były inspiracją dla kultury europejskiej, zostały oddzielone od Ewangelii, przez co utraciły swą najgłębszą duszę, zostawiając miejsce dla licznych wypaczeń” (EiE 47).

• Wielu ludzi ogarnia dziś rezygnacja, ponieważ nie potrafią uznać się za grzeszników i szukać przebaczenia — niezdolność ta wynika często z poczucia osamotnienia tych, którzy żyjąc, jakby Bóg nie istniał, nie mają kogo prosić o przebaczenie. Natomiast ten, kto uznaje się za grzesznika i zawierza się miłosierdziu Ojca niebieskiego, doświadcza radości prawdziwego wyzwolenia i może żyć dalej, nie zamykając się we własnej nędzy. Otrzymuje w ten sposób łaskę nowego początku i odnajduje motywy nadziei” (EiE 76).

O Salomonie czytamy dziś: „Jego żony uwiodły więc jego serce. Kiedy Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek tego serce jego nie pozostało tak szczere wobec Pana, Boga jego, jak serce jego ojca, Dawida. (…) jego serce się odwróciło od Pan Boga izraelskiego”. Gdzie się podziała mądrość Salomona. Podeszły w latach starzec, od którego oczekiwalibyśmy mądrości, jest jak ogłupiały. Przede wszystkim mądry – choć w tej sytuacji lepiej byłoby powiedzieć „przemądrzały” – król nie posłuchał Boga. Jahwe przestrzegał wielokrotnie przed konsekwencjami ożenku z kobietami wywodzącymi się z narodów ościennych, ale może Salomonowi się wydawało, że jego te przestrogi nie dotyczą, że on obdarzony taką mądrością w odróżnieniu od pozostałych sobie poradzi… Tymczasem żyje jakby Boga nie było. Grzech, który Salomon popełnił i w którym się coraz bardziej pogrąża, staje się przyczyną zatracenia cennej pamięci o Bogu. Jego sposób myślenia jest naznaczony ateizmem, ateizmem praktycznym. Żyje jakby Bóg Jahwe nie istniał. Autorzy duchowi tę chorobę nazywają niewrażliwością serca, po grecku anaisthesía, sklerokardía, czyli sklerozą serca.

Niewrażliwość duchowa oznacza i przejawia się w utracie zainteresowania wolą Boga i nadwrażliwością na punkcie wszystkiego, co od Boga oddala. Salomon coraz mniej słucha głosu Boga, który go powołał do życia i scalał, obdarowując jego serce jednością; z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z roku na rok grzech bałwochwalstwa, w którym Salomon się pogrąża, rozbija tę jedność i czyni jego serce coraz bardziej sklerotycznym. Problem Salomona się pogłębia. Poprzez grzech traci jednoczącą jego serce zasadę i rodzą się w jego sercu  tendencje odśrodkowe, coraz więcej złych myśli namiętności. W takim stanie łatwo tracić wiarę w siebie i możliwość poradzenia sobie z problemem. Gdy budował pierwsze ołtarze dla obcych bóstw, zburzenie ich i powrót do jedynego Boga wydawały mu się możliwe. Z czasem, gdy ołtarzy i świątyń przybywało, zerwanie z bałwochwalstwem było coraz trudniejsze. Gdy do zburzenia było pięćdziesiąt czy sto, a nawet kilkaset ołtarzy bóstw, zadanie stawało się po ludzku niewykonalne.

Grzesznik, który zapomina o Bogu, stopniowo traci wiarę w możliwość zapanowania nad swoimi namiętnościami. A człowiek uwikłany w grzech namiętności, który zapomniał o Bogu, często mówi o sobie „jestem słaby”, a jego tragiczna sytuacja się pogłębia. Tymczasem trzeba przypomnieć sobie, że jest Bóg, i wyznając „jestem grzesznikiem” prosić Boga o przebaczenie. Gdy uświadamiam sobie, że nie mam z czego oddać  tego, co roztrwoniłem (zob. przypowieść o dłużnikach), trzeba prosić Boga o miłosierdzie. Salomon zapomniał o Bogu Jahwe, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, który wyprowadził lud z niewoli i wielokrotnie w historii Ludu Wybranego objawiał swą Wszechmocną Miłość. [zob. T. Spidlik, Prowadzeni przed Ducha, Kraków 2000, s. 58-59]

Prośmy, abyśmy nigdy o Bogu, o jedynym i prawdziwym Bogu, nie zapomnieli. Bóg wielokrotnie przestrzegał Izraelitów przed zapomnieniem o Nim, zwłaszcza wtedy gdy wejdą do Ziemi Obiecanej i doświadczą wszelkiego rodzaju dobrobytu - por. Pwt 8, 7-20 czy Pwt 31, 16-21. O tej przestrodze Salomon zapomniał. Prośmy, byśmy o Bogu nie zapomnieli. Prośmy, byśmy nie zapomnieli, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych; byśmy nie zapomnieli o Bogu, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, zwłaszcza wówczas gdy spostrzeżemy się, że nasze serce zaczyna być rozrywane przez jakieś namiętności, jeszcze zanim będzie to tysiąc i jeden „drobiazgów”.

ks. Piotr Szyrszeń SDS